• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

...

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
28 29 30 01 02 03 04
05 06 07 08 09 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 01

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Kwiecień 2017
  • Luty 2012
  • Grudzień 2011
  • Listopad 2011
  • Październik 2011
  • Kwiecień 2011
  • Luty 2011
  • Wrzesień 2010
  • Sierpień 2010
  • Lipiec 2010
  • Czerwiec 2010
  • Maj 2010
  • Kwiecień 2010
  • Luty 2010
  • Styczeń 2010
  • Sierpień 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Luty 2009
  • Styczeń 2009
  • Grudzień 2008
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Kwiecień 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005

Archiwum grudzień 2005, strona 4

< 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 >

Wieczór, śnieg, snikers i sok...

Kochanie wyciągnął mnie na wieczorną przechadzkę.
Całkiem miło było brnąć przez nocną przestrzeń, słysząc pod nogami chrzęszczący śnieg.
Tematy luźne, niezobowiązujące...
Wieczorne miasto rozświetlone światłami, migającymi lampkami.
Może zbyt było tego dużo.
Jak na mnie powinien być jeden główny element wystroju i subtelne dodatki... A tak wzrok jest narażony na wrażenia lekko mówiąc nieestetyczne.

Spacer został przerwny spotkaniem znajomych Kochania.
Dosyć charakterystyczna panna i charakterystyczny kawaler.
Chcieli do lokalu, decyzję czy idziemy z nimi, zostawiłam Kochaniu.
Chciał.
Było nawet miło.
Wieczór ogólnie udany.
Ale jakiś inny...
Nie gorszy, zwyczajnie inny.
22 grudnia 2005   Komentarze (4)

A very long note...

Dużo się dzieje. Jak na mnie jedną- o wiele za dużo.

W niedzielę, dobijał się do mnie ktoś nachalny.
Najpierw smsami, później telefonicznie.
A, że nawet moja cierpliwość ma granice (ostatnimi czasy bardzo nadwyrężane), padło z moich ust kilka przykrych słów.
Od posłuchaj łosiu (na które moja flatmate zareagowała żywym śmiechem, wybijając mnie nieco z rytmu), poprzez inne, już mniej wyszkukane.
Doprowadził mnie do pasji, a moje konto do finansowej ruiny.
Dobił mnie facet pewnymi stwierdzeniami.
Gdzieś w głowie pojawiła się myśl, że to...
Zapytałam.
Potwierdził.
Powiedziałam jeszcze kilka słów.
Stanowczych.
Po których powinien mi dać w końcu spokój.
Na tyle jednak skutecznych, że nadal męczy mnie jakimiś strzałkiami, które zwyczajnie ignoruję.
Jednak, byłam pewna, że nie był autorem tamtego mesa.
Poczynając od braku możliwości technicznym, kończąc na twórczych.

Sprawcę tamtego mesa odnalazłam.
Zapytałam: dlaczego?
Usłyszałam słowa jak przed dwoma laty, w małym pokoiku, przy słabym świetle.
Znów zobaczyłam siebie nad książką, go patrzącego na mnie. Próbującego coś powiedzieć.
I moją reakcję.
Więcej nie rozmawialiśmy...
Byłam wściekła, że straciłam przyjaciela , jeszcze nie rozumiałam innych uczuć . Dopiero odkrywałam w sobie kobietę.
Później poszło szybko...
Nie żebym była z siebie dumna- zraniona kilka razy, im, mężczyznom, czy raczej jeszcze wtedy chłopcom, nie pozostawałam dłużna.
Mój potok myślowo-wspomnieniowy został przerwany przez jego wyczekujące spojrzenie.

Nic się nie zmieniło. I nigdy się nie zmieni.

Korytarz szkolny to nie najlepsze miejsce na takie pogaduszki.
Choć może? Krzyk duszy zagłuszony jest śmiechem, okrzykami innych...
I znów będzie udawał chłodną obojętność mijając mnie na holu.
Tylko, że teraz wiem, co się za tą obojętnością kryje. I nie powiem, że mi z tą wiedzą jest lżej.

Poniedziałek przyniósł jeszcze wizytę znajomych. Kumpela odwożąc do domu- zaprosiła siebie i chłopców do nas na herbatę.
Endrju za którym ugania się połowa szkoły i Bestię (z którym byłam dzień wcześniej na spacerze, miło się rozmawiało, jakoś nie brakowało nam tematów).
Nie wiem jak doszło, od słowa do słowa do męskiego...robierania.
A później ubierania.
Szczegóły pominę
. Po tym, miałam jakieś wyrzuty sumienia, bo to co na początku wydało się niezłą zabawą, z upływem czasu stało się głupotą.
Poczułam się winna wobec Kochania.
Zrozumiał, a może zwyczajnie nie chciał wnikać.
Sprawę umorzono. Nie z powodu braku dowodów, ale niskiej szkodliwości społecznej czynu...

We wtorek na widok Endrju byłam speszona, patrząc na Bestię wybuchaliśmy śmiechem. Padały żarciki zrozumiałe tylko dla naszej piątki. Zapłaciłam jeszcze E. jakąś składkę, rzuciłam, że wczoraj, by to dziwnie wyglądało.

Wtorkowe popołudnie spędziłam na zebraniu rodziców. A dokładniej Rady z dyrcią i reprezentami klas.
Takie pieprzenie o studniówce. Po półtorej godziny, okazało się że właściwie nic nie zostało ustalone. A rodzice są dotknięci tym, że sami wszystko załatwiliśmy.

Suma sumarum rodzice czekali na mnie wracajacą ze zebrania. Paranoja.
Podrzuciliśmy jeszcze E. -mieszka niedaleko nas.
I uciekłam z S.

Nie miałam ochoty na dwa dni w szkole, kiedy nic się nie dzieje oprócz śpiewania kolęd, oglądania filmów.
W środę dostałam mesa z upomnieniem od Bestii, że taki wyjazd bez życzeń i pożegnania, powinien być dobrze usprawiedliwiony.

Tak więc zrobiłam mojemu Kochaniu niespodziankę.
Wyciągnęłam z domku, po uprzednim upewnieniu się, że nic nie robi . Zapukałam, zadzwoniłam.
22 grudnia 2005   Komentarze (8)
< 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 >
Zlamane_skrzydla | Blogi