Szpitalne opowieści
Byłam dzisiaj na bloku operacyjnym.
Na żywo. I przytomnie.
Chyba mam jakieś skrzywienie, ale krojenie ludzi mi się podoba.
Niesamowite patrzeć, co mogą wprawne ręce chirurga.
I nawet krew trysnęła na maskę asystenta :P
Wróciłam szczęśliwa.
*
Wcześniej kułam.
W pupę, w brzuch, w ramię.
Pierwszy raz robił wrażenie, jakieś 1,5 tygodnia temu.
Ręce się trzęsły i serce waliło.
A potem było już tylko lepiej.
Ciekawe, że człowieka można postrzegać przez pryzmat tylko jakiegoś narządu, części ciała.
I stwierdzam, że lepiej się wbijac w większe tyłeczki.
Przynajmniej igłę można wsadzić do końca.