Praca, praca, praca... Niełatwo dojść samemu, o co w tym całym html'u chodzi.
Jakoś sobie poradziłam. W końcu ambitna jestem ;) Ale i tak poczekam na Kochanie, żeby mi te nieładne przewijanie wyłączył ^^.
Nauczyłam się pielić. Tak to niewiarygodne, niesamowite! :P Wręcz warte zanotowania. :P Nie podzieliłam się swoją refleksją z Mamą, że niektóre chwasty upodobniły się do ogórków. Ja, dziewczynka z biol-chemu nie odróżnię chwaściora od ogórka?? ;)
Hmm...chyba żaden nie poległ (ogórek ;))...A nawet jeśli, to...cicho...nikt się nie dowie ;)
Pierwszy dzień wakacji za nami...coraz bliżej rok szkolny...
Pierwszy weekend w G. bez Niego. Nie mogę sobie znaleźć miejsca. Na szczęście (w nieszczęściu) mam jakiś natłok zajęć...
Tym sposobem nie myślę, o tym, że jest daleko... Żyję iluzją wypełniania dziwnej pustki...
Dopiero ciemną nocą odczuwam, jak bardzo mi Go brak...
Cały czas mam nadzieję, że to tylko sen. Że Jego słoneczko rozbłyśnie na żółto ...
Niestety... Na próżno!
Pozostaje czekać...
O wiele łatwiej, by mi było gdybym wiedziała, kiedy wróci...
Wakacje? Jakie wakacje skoro spędziłam około 3 godzinek nad angielskim. Tłumaczyłam słówka
na nowy rok szkolny...Jeszcze troszkę zostało. Do powrotu Kochania pewnie skończonę. Nie, nie muszę. Chcę. Wrzesień- zamieszanie, matura..
Zawsze to mniej pracy,a więcej czasu na...naukę?
Od poniedziałku biorę się za zadania z fizyki. Mimoza oszalała :/ Zadała 9 rozdziałów zadań + jakieś kserówki. Zastanawiam się gdzie znajdę czas na chemię i biologię. "Maturzysci wakacji nie mają..."
Maturzystka..
Trudno mi uwierzyć, że minął drugi rok nauki w S. Dwa lata na walizkach. 5m-cy tęsknoty za Nim...
Cel: medycyna... I jeśli wakacje przy książkach pomogą mi dostać się na upragnioną uczelnię, to je poświęcę.
Odpocznę...kiedyś.
Gdy osiągnę, to czego pragnę...
Gdy będę miała poczucie, że wszystko jest tak jak miało być...
Chora ambicja? Nie. Ambicja i świadomość na ile mnie stać, przy jednoczesnym zdawaniu sobie sprawy jak niedoskonała jestem...
Chyba kiedyś będę pracoholikiem.
I wiecie... jakoś mi to odpowiada...
Podziwiam właśnie
swoje świadectwo i piękny biało-czerwony pasek. Ta czerwień przypomina mi krew... Krwawy trud... Wstrętne choróbsko. I unoszące się gdzieś w przesteni pytanie Czy było warto? Dla widoku oczu moich rodziców, uznania brata... Dokuczenia babce i pewnej części rodziny... Tak...
Ale wciąż scio me nihil scire
W tym natłoku pracy znajduję chwilkę, by potęsknić. Mimo wszystko... Mocno...