Napisał... W końcu! Widząc migające Marce na wyświetlaczu serce mi staneło
i zrobiło krok do tyłu.
Nie obchodzi mnie, że z naukowego punktu widzenia to niemożliwe.
Sms jak sms. Zajęty jest, Wszystko w porządku. Myślałam, że rzucę telefonem. Ale w końcu
kochana motorolka nie jest niczemu winna. Musiałam to przemyśleć przez kilka godzin. Zastanawiam się, które zachowanie jest bardziej szczeniackie.
Martwiłam się. 8 dni ciszy.
I teraz takie nic .
Chyba się czepiam.
Dobrze, że wszystko dobrze... Uspokoiłam się... Ale idąc za radą Ambi... chyba Mu skopię tyłek po powrocie. Zaraz po tym jak Go zacałuję.
I oglądnęłam sobie Smerfy . Należało mi się.
Powtórzę za Marudą: Nie cierpię... [wstawić określoną sytuację].
Nie znoszę Go. Nie cierpię.
Odi et amo. (Nienawidzę i kocham.) I żyć bez Niego nie potrafię...
Ciepłe łzy zostałe wchłonięte zachłannie przez wierną przytulankę... Płynęły cichutko, miarowo..
Kap, kap...
Gubię się w domysłach...
Napisałam meska do Tusi (koleżanka z którą mieszkam i traktuję prawie jak przyjaciółkę), zeby przyjechała natychmiast jak zda prawko.
Pieprzę. Pójdziemy na dyskotekę... Tym razem nie zrezygnuję. I będę się świetnie bawić.
Na złość sobie i Jemu...
A dziś... Zaproszenie dla kochanego kaloryferka (czyli mnie)od kolegi ze szkoły na spływ kajakowy.
Nie pojadę... Bo tęsknię za Nim ... Wciąż.
Mocno, bardzo...
Dziś przeklinam dzień, w którym zaczęłam kochać...
Dziś wielbię moment, w którym się w Nim zakochałam.