Nad jeziorkiem. Opalone ciało. Powrót do domu.
Niepohamowany wybuch śmiechu.
Mam nogi opalone tylko z przodu. Z tyłu są białe.
Wygląd komiczny.
I w dodatku piecze.
Eee...tam..."doopalę" się...
Mam nadzieję...
Mesek do Kochania .
Jeden, drugi...
Mam dziwne przeczucia...
Czekam na ostateczne słowa. Koniec?
Nie chcę! Nie chcę! Ale nic tu nie poradzę... Zastanawia mnie metoda: ciszy ...
Że niby śmierć naturalna? Bo mesem nie wypada? ...
Trzymam się rozpaczliwie myśli, że mogę się mylić... Rzadko się mylę...Bardzo rzadko...
Pół roku, nie licząc Jego wyjazdu- 5 miesięcy... Pierwszy raz... Zaufanie...
Miłość, ta pierwsza... ... Tydzień milczenia... Już nie umiem się uspokajać.
Cokolwiek by się nie działo, muszę mieć głowę wysoko podniesioną.
Żadnych łez. Żadnej słabości.
I nie, i nie chcę płakać, (...)
Uczyń bym była z kamienia
Bym z kamienia była
Niedziela chyli się ku końcowi. Niedługo czerwona tarcza zetknie się z ziemią, noc i nowy dzień... nowy tydzień. Kolejny bez Niego ...
Ile to już? Tak...miesiąc jak Go nie widziałam. Trzy tygodnie jak wyjechał... Od sześciu dni cisza... Zwyczajna cisza... Martwię się.
Nie o to, że ktoś tam się pojawił. Nie, że Mu minęło. Tylko, że może...coś się stało? Coś jest nie tak? Ale najprawdopodobniej po prostu nic się nie dzieje, więc milczy zajęty pracą.
Tak...najpewniej o to chodzi...
Wysłałam meska rodzicom, żeby wracali. Odpowiedź taka...eee... Jak się ma takie dzieci jak Wy to czasem trzeba wyjechać Obrazić się? ;) W sumie, gdyby nie Ich wyjazd, to
nie siedziałabym w domku... A popołudnie spędziłam z Bratem . Nad jeziorkiem. Biedak próbował nauczyć mnie pływać.
Jeszcze chyba nie doszło do Niego, że to raczej niemożliwe. W każdym bądź razie przez dobrą godzinkę nauki opiłam się wody (bleeeeee) i naśmiałam za wszystkie czasy.
Tak śmiejąc sie zatęskniłam za Kochaniem . Na ułamek sekundy. Tyle co mrugnięcie okiem.
Nowa myśl, okrutna prawda...
"Widocznie można żyć bez powietrza..."
Co nie zmienia faktu, że wolałabym Go mieć tutaj ... ...