Mam być przewodnikiem...
Pewien chłopiec poprosił mnie o tą przysługę.
Amatorsko fotografuje przyrodę.
Podobają mi się jego zdjęcia.
Zgodziłam się.
Tylko lekko targają mnie wyrzuty sumienia...
Nie ma Kochania . Nie wiem czy Mu o tym pisać. Właściwie to nie ma większego znaczenia.
Ot po prostu mam spędzić kilka godzin w terenie pokazując G. znajmomemu.
A jednak... lekka nutka wątpliwości...
Mam nadzieję, że w nic się nie wplątałam... Chyba nie robie nic złego...
To co wydawało mi sie dobrym pomysłem, już nim nie jest...
A pal licho! Jestem przewodniczką :D ... I to przewodniczką człowieka od zdjęć :D Zwłaszcza jedno mi się podoba... może będzie moim wynagrodzeniem? ;)
Dopisane po około pół godzinie: Napisałam mesa z wyjażsnieniem do Kochania z zarysowaniem sytuacji.
Wolę to zrobić, niż ktoś życzliwy miałby donieść, że widział mnie z kimś... Zresztą wolę, żeby wiedział o takich rzeczach.
Bohaterowie: On - inteligentny, lubiany, przez koleżanki z klasy uważany za ideał chłopaka (ze swoją dziewczyną jest ponad 3 lata, ona uwaza się za szczęściarę, ufa mu całkowicie)
Ona - atrakcyjna koleżanka z klasy, od pewnego czasu związana z kimś.
Sytuacja: biwak Miejsce: sala wykładowa, gdzie nocuje 20 osób. Akcja: On i Ona spędzają z sobą noc na czułościach. Pocałunki,pieszczoty, ten sam śpiwór. Różne "dziwne" odgłosy... Sens: Chłopak, którego uważałam za naprawdę wartościowego okazuje się
zwykłym prymitywnym facetem. Po wszystkim powiedział Jej, że dla takiego czegoś, On nie ma zamiaru rujnować swojego związku, bo kocha
swoją dziewczynę.
Rok później...
Ci sami bohaterowie, miejsce, akcja...
Powtórzone słowa...
Przywilej młodości? Słowo kocham jakoś szyderczo mi brzmi w tej sytuacji...
Sens:Stracili oboje... Współczuję Ich partnerom. Zwłaszcza tamtej, oszukiwanej dziewczynie... Wierzy naiwnie w Jego słowa, zapewnienia..
Zastanawiam się ilu takich wartościowych mężczyzn jest wkoło? Z iloma rozmawiam nie zdając sobie sprawy, jacy są naprawdę...
Zastanawia mnie sens całkowitej ufności wobec partnera... I ogólnie zarys prezentowanej tu miłości.
Tamtej, zdradzonej nikt nie powiedział. Nikt nie chce mieć na sumieniu Jej szczęścia... Jej łez...
...
Czuję jakiś dziwny niesmak w stosunku do Niego i Niej.. Zresztą nie jestem odosobniona w swojej opinii...
Bez sensu z taką miłoscią. A może jest jakiś sens? Tylko ja tego nie widzę? Może mnie ktoś uświadomić?