Z serii: bez myśli przewodniej
Niedługo czerwona tarcza zetknie się z ziemią, noc i nowy dzień...
nowy tydzień. Kolejny bez Niego ...
Ile to już? Tak...miesiąc jak Go nie widziałam. Trzy tygodnie jak wyjechał... Od sześciu dni cisza...
Zwyczajna cisza... Martwię się.
Nie o to, że ktoś tam się pojawił. Nie, że Mu minęło. Tylko, że może...coś się stało? Coś jest nie tak?
Ale najprawdopodobniej po prostu nic się nie dzieje, więc milczy zajęty pracą.
Tak...najpewniej o to chodzi...
Wysłałam meska rodzicom, żeby wracali. Odpowiedź taka...eee...
Jak się ma takie dzieci jak Wy to czasem trzeba wyjechać
Obrazić się? ;)
W sumie, gdyby nie Ich wyjazd, to nie siedziałabym w domku...
A popołudnie spędziłam z Bratem .
Nad jeziorkiem.
Biedak próbował nauczyć mnie pływać.
Jeszcze chyba nie doszło do Niego, że to raczej niemożliwe.
W każdym bądź razie przez dobrą godzinkę nauki opiłam się wody (bleeeeee) i naśmiałam za wszystkie czasy.
Tak śmiejąc sie zatęskniłam za Kochaniem . Na ułamek sekundy. Tyle co mrugnięcie okiem.
Nowa myśl, okrutna prawda...
"Widocznie można żyć bez powietrza..."
Co nie zmienia faktu, że wolałabym Go mieć tutaj ...
...
Przecież gdy by do mnie się nie odzwywał przez 6 dni ktoś z kim jestem.. oszalałabym... a tęsknić by tęskniła cały czas.. a nie tylko przez ułamek sekundy..
oszalałabym po prostu...
A u was tak dziwnie.. może za mało rozumiem..
ehhh...
Dodaj komentarz