Kawałek po kawałku...
W poniedziałek poprosił, żebym została w nim po lekcji w sali.
Usłyszałam,że moje wystąpienie zrobiło przed nim wrażenie.
Ponoć podziwia tak stanowcze, zdecydowane kobiety jak ja.
Podoba mu się to, że mam własne zdanie i że nie pozwalam się traktować w taki sposób jak on próbował.
On mówił, a ja widziałam jak fałszywe są to zdania.
Starannie ważone słowa....
Zmienił taktykę?
Na odchodne usłyszałam jeszcze, żebym z tą stanowczością i zdecydowaniem nie przesadzała...bo on to uwielbia w kobietach. I skłonny jest się zakochać. Przynosić czekoladki i kwiaty, przesyłać liściki, pobić Kochanie.
A moja odpowiedź była zdecydowana: Nie grozi ci zakochanie we mnie. Jestem tego pewna.
Moja Monisia zauważyła, że jak wychodziłam z klasy prymityw zrobił dziwną minę, a pózniej obciął moje nogi...
Jakoś cały tydzien chodziłam w spódniczkach.
Nie miałam weny na prasowanie spodni.
Usłyszałam od Bartka, że ślicznie wyglądam.
Miło, ze ktoś zauważa...
A te kwiaty...
Chciałabym kiedyś dostać kwiatuszka.
Ot tak za nic.
Za to, że jestem.
Cóż...może kiedyś się doczekam.
Albo co tam.
Kupię sama.
W końcu kto mnie bardziej doceni niż ja sama?
Przecucie jest już pewnością.
Szkoda...
Silną być, twardą być...
I archiwum wróciło po bardzo długim czasie... Dlaczego- wiem tylko ja. I tak zostanie.