Powroty...
Nie odprowadzi nnie do domu. Nie zobaczymy się wieczorem...
Taka pustka...otchłań bez dna...
A dziś...wróciłam ze swej Alma Mater.
Nauczyciele straszyli maturą od początku, więc dzisiejsze przemowy nie zrobiły na nas większego wrażenia ;)... A moze zwyczajnie jeszcze zyjemy w błogiej nieświadomości o czekającej nas stresówce.
I wczoraj wrócili Rodzice.
Nie musze mówić jak się cieszę :). Dopiero gdy Ich zobaczyłam zdałam sobie sprawę, jak bardzo tęskniłam...
Najbardziej namacalnym dowodem obecnoście Parentsów jest pełna lodówka :) (czuję że zjadłam więcej niż przez ostatnie dwa tygodnie ;))
I...na pytanie Taty kto chce p[iwa odpowiedziałam śmiechem: JA!
Wypiłam z Tatą pół piwa...
Byłam pewna, ze nie dostanę (:P) a tu niespodzianka...
I choć wyjechałam na króciutko, i choć to początek tego zamieszania- dobrze wracać do domu, gdzie czekają na mnie bliskie osoby...
I popatrzyłam dziś na swoich rodziców. Takich w pół przytuleniu, patrzących na siebie. I ujrzałam wielką miłość. Niezwykle dojrzałą.
Zachwyciłąm się widokiem i powiedziałam chyba pierwszy raz w życiu, ze pięknie razem wyglądają...
Po 18-nastu latach małzeństwa kochają się bardziej niż przed ślubem. Rozumnie.
To dopiero sztuka.
Dobrze wiedzieć, ze właśnie zasypiają w pokoju obok...