Kobieta pracująca, czyli z serii 'qr** ale...
I w dodatku fuksiara ze mnie :). Bo do pracy mam 4 km. Rano przeszłam, ale póżniej nie wiem czy dałabym się chociaż doczołgać do domu.
I w tym momencie zjawia się rycerz na bialym koniu (;))- syn szefostwa. Odwiózł mnie do domku :) i umilił podróż pogawędką (o wszystkim i niczym). I w dodatku w ogóle był dla mnie miły :) jakoś w trakcie pracy też o coś tam zagadał (tak, żebym sobie odpoczęła ;))
Jutro też idę :) a co! Jestem kobieta pracująca ;)
A pieniążki- w tym wszystkim to nie one są najważniejsze. I będę je pamiętała chyba do końca życia, jako te pierwsze, tak naprawdę własne i bardzo ciężko zarobione.
Zanim wydam, nawet złotówkę, przypomnę sobie że to prawie pół godziny zbierania w słońcu lub mżawce...
A i to niesamowita motywacja do nauki- były osoby, które z takiej pracy muszą utrzymać rodzinę... Współczuję... uczyć sie i uciekać z Polski...
Jak najdalej...
A wracać..
TYLKO NA ŚWIĘTA, do rodziców...
Tęsknię za Kochaniem...ale jakoś w natłoku tej pracy mniej ;) Przez 7,5 h udało mi się o Nim prawie nie mysłeć ;)
Wszystkie kobiety pracujące łączcie się! ;) ;P