I cichutko szepnę: jestem. Dziś jestem.
Studia.
Obowiązkowe wykłady (i w dodatku obecność sprawdzana na samym końcu), ćwiczenia, ćwiczenia i ćwiczenia.
Wspólne mieszkanie, czy raczej nocowanie.
Mijanie się.
I uśmiech.
Nawał obowiązków.
I wszechobecna formalina.
Ciekawość.
Bo w atlasie, książkach to inaczej wygląda niż na preparacie.
Ludzkim.
Kiedyś żył/żyła.
I dziecko.
Kawałki małych nóżek.
I rączki.
Codzienne wejściówki, ze wszystkiego i zawsze.
Byle do przodu.
Małe spięcie i sprzeczki.
Biały fartuch.
Resustytacja bez złamanych żeber.
Do przodu, byle dalej.
Za tym tęskniłam.