...
W końcu "to" zakończyliśmy już dawno.
A jednak...
Coraz częściej pisze do mnie w nocy smsy.
Wspomina.
Ciężko mi nazywać "tamto" związkiem.
Bo właściwie co "to było"?
Jakieś rozmowy telefoniczne, maile, wielogodzinne rozmowy na gadu, setki smsów.
Czasem słowa zbyt wielkie.
On to nazywał "unią dusz".
Kiedyś pomyliliśmy "to" z miłością.
Czułych wyznań i ciepłych słów nie szepce się przez komunikator.
I było "zerwanie".
Bolało.
I byli potem inni.
Realne namiastki tego, co mi dawał.
I potem zjawił się On, M.
Tak podobny.
Bo blondyn, bo niebieskie oczy, bo charakter, bo wrażliwość.
I pokochałam.
I mieszali się w snach.
I wielki powrót.
Próba oddzielenia ich dwóch.
Poczucie winy.
I odkrywanie różnic.
I miłość czysta, i wspólne mieszkanie, i wspólne marzenia.
"Tamto" się zamazało.
I napisałam W. jak zmieniło się moje życie.
Wszystko.
I w nim coś się poruszyło.
Bo studia wybrałam z M.
I się już nie spotkamy.
I już nie będziemy razem.
Słowa, które jeszcze niedawno tyle by zmieniły, teraz nie mają żadnego znaczenia.
Poważnie rozważam zmianę numeru.
Nas już nie będzie...i siebie nie znajdziesz też...
Już nigdy nie powiesz jak bardzo kochałeś mnie.