Pochłonęłam w niespełna dwa dni sześć tomów o Ani. Odkrywajac na nowo krainę marzeń, przeżywając niewielkie porażki i wzruszenia.
I wszystko wzruszało tak jakbym nigdy wcześniej nie miała do czynienia z powieścią.
Być może wielkie uczucie nie wkracza w nasze życie w blasku i glorii jak rycerz na koniu; być może wkrada się cichutko
jak stary przyjaciel; być może rozwija się w pozornej monotonii, by nagły błysk olśnienia ujawnił rytm i ukrytą muzyke. Być może miłość rozwija się naturalnie z pieknej przyjaźni, jak herbaciana różą z zielonego pąka.
*** Słowa dopisane, w podziękowaniu dla jedynego w swoim rodzaju Przyjaciela. Na większą ironię, mnie w tej chwili nie stać.
I całe pozytywne nastawienie poszło się, delikatnie mówiąc, kochać.
Dlaczego niektórzy ludzie, tak bardzo chcą nam zatruć myśli, pod pozorem uprzejmości i troski?
Uniosłam się.
Zdarza mi się krytykowac, nawet dotkliwie, osoby mi bliskie. Ale nie znoszę, kiedy robi to ktoś obcy.
I to w dodatku mężczyznę, którego kocham.
I widzę, ten jego tryumfalny błysk, w oku, kiedy to pisał. Miało boleć, tak?