Wielkie powroty, kradzione chwile szczęścia...czyli...
Nie spotkaliśmy się w niedzielę...
Za to przyjechał do mnie, do S. Wykorzystując moje choróbsko (trochę naciągane ;)) i fakt, że jakoś nie wybrałam się do szkółki, spędziliśmy razem czwartek i piątek.
Noc, o której chciałabym krzyczeć, pozostawię za zasłoną tajemnicy.
Każdej kobiecie na świecie życzę tego wspaniałego uczucia, gdy budzi się obok Ukochanego.
Jeszcze nigdy nie czułam się tak wspaniale i bezpiecznie.
Nagle te złe chwile zwyczajnie zniknęły.
To co mnie tak bolało okazało się nieprawdą.
Brzydzę się osobą, która przekazała mi te kłamstwa. Jeszcze bardziej Jego znajomą, która te rewelacje snuła.
Wiem, że czeka nas jeszcze trudna rozmowa o Niemczech.
Wiem też, ze niezależnie od tego co się tam stało- nie przestanę Go kochać.
Próbowałam... Bezskutecznie.
I dobrze...
Tak leżąc w łóżeczku, wpatrując się jak śpi, wsłuchując w miarowy oddech, czując bicie Jego serca, zapragnęłam być Jego na zawsze .
Przed Bogiem, od którego tak często uciekam.
Przed całym światem...
Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie jest bezwstydna,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje
W środowy wieczór, po pewnym smsku od Kochana, czujac się zagubiona, zrobiłam coś czego nie mam zwyczaju.
Otworzyłam Nowy Testament.
Przypadkowo.
W poszukiwaniu odpowiedzi...
Otworzyło się na Hymnie. Wzrok powoli wędrował po wersach...
I rozum zrozumiał to, co czuło od dawna serce...
Nie pokonasz miłości...nie umkniesz jej...