Uhu...skąd ja biorę siły?
Ciepły wietrzyk...
Słoneczko...
Temperatura koło 30 stopni...
Duszno...Praktycznie nie macie, czym oddychać...
Rozdziawa zapomniała wziąć wody, sklepów brak (bo pole w końcu :P) i umiera z pragnienia...
Truskawki bardzo zróżnicowane... (od takich że pod lupą widać, do takich...hmm ładnych :))
"Kobiece dni"...(tak, te na które tak, my kobiety uparcie czekamy :P)
Spalone plecki...
Chwasty (głównie oset) do kolan, a czasem do pasa (na moje 168cm to dosyć wysoko :P, a była nawet taka dżungla, że na wysokości głowy :P)
Podrapane do krwi ręce...(do łokci)...
Poetycko czerwone plamki na ulubionych spodniach...
Ulubione adidasy nadające się tylko już do śmieci (uu... i gdzie ja znajdę tak zajebiście niebieskie buciki? ;( takie charakterystyczne dla mnie?)
Ból pleców...niemożliwość wyprostowania się...
Wbrew pozorom nie narzekam ;) tylko staram sie przybliżyć atmosferę pracy :)..
A później...
Chciałoby się wrócić do domku?:)
Wziąć prysznic- taki chłodny, orzeźwiający?
Wypić butelkę wody mineralnej?
Poczuć orzeźwienie i napływ nowych sił?
Wzmocnić organizm czymś pożywnym i pysznym?
A figa z makiem :P...
Odbierasz telefon w środku pola. Po wyjściu z dżungli. W końcu zaczynają się truskawki...
Jest ta praca... Chcesz...?
I już nie czuje się bólu. Nie myśli: Wstałam o 4 godzinie, zjadłam kilka listów sałaty i 3 plasterki sera, pół pomidorka... Przeszłam 3 kilometry, pracowałam 6 godzin... W takim momencie mówisz zdecydowane: tak, będę .
I trafiasz do magazynu. Pracujesz przez kolejne 6 godzin. Ostry "zapieprz"... Plus, że pomieszczenie klimatyzowane. I wynagrodzenie dużo wyższe niż za truskawki...
W końcu wracasz do domku. Jesz pierwszy posiłek od 16 godzin... I piszesz notkę...
Fajnie co? :P :)
A tak nawiasem mówiąc, do wszystkich zainteresownych;) i tych nie (:P). Moja odmowa Danielowi (exowi) była bardzo stanowcza. Drzwi zamknięte.. Klucz wyrzucony...
Czasem nie warto wracać do przeszłości. Trzeba iść do przodu. Z podniesioną głową. Czekając na tego właściwego mężczyznę. Nie warto tracić czasu na substytuty (Odpowiedź, tę właściwą, jaką dostał zachowam sobie i Jemu. Ze względu na to, co nas łączyło. Nadziei mu nie zostawiłam...)
Jakoś dużo prób "wierności" od czasu wyjazdu Kochania mnie spotkało. Do tej pory wszystkie zwycięskie. Jak będzie dalej?
Nie wiem...
Mam nadzieję, że nie zrobię nic, co by rzutowało na naszym związku...
Ale...nie można być silniejszym od przeznaczenia....
"Męska rzecz byc daleko, a kobiety wiernie czekać..."
Nadal czekam...
Nadal wiernie...
Nadal...
Tyle to ja bym robiła przez tydzień ;) Wytrwała jestes jak cholera. A truskawki bym zjadła chyba wszystkie :/
a co do wierności.. to podstawa w związku.. nawet myslalmi za czesto nie grzesz.. ;) bo jak On wroci to napewno to wyczuje :P
Dodaj komentarz