Kobieto puchu marny....
Zdaje się, że jest zima, a nie wiosna...
A jednak, w powietrzu wisi atmosfera sprzyjająca...
Właśnie, czemu?
W poniedziałek dostałam propozycję, dosyć odważną, od znajomego. Proponował coś poważniejszego niż koleżeństwo, coś na kształt romansu?
Ot zwyczajnie opierając się na fizyczności. Nawet nie chciał udawać, że coś czuje. Sprawę postawił dosyć jasno.
Równie jasna była moja odpowiedź. Na tyle, że już się nie odzywa.
Za to w środę, mój "ulubiony" kolega z klasy (tak ten sam, o którym kiedyś już pisałam), zapytał o moje plany w weekend. A konkretnie, czy mogłabym nie wracać do domu i spędzić z nim trochę czasu.
Mało rzeczy już mnie krępuje czy peszy...ale ten facet sprawia, że czuję się lekko zagubiona. Całkowicie ginie moja pewność siebie i poczucie własnej wartości.
Za to przez próby poloneza zaczęłam rozmawiać z pewnym Kolegą, zwanym przez nas Bestią.
I nie ze względu na wątpliwą urodę (o nie moje Panie, wyjątkowo przystojny egzemplarz) ale na ogromną wiedzę.
Chłopak jest po prostu świetny.
Ostatnio sam zaczął do mnie zagadywać.
Świadomy jest, że kogoś mam. Zresztą tak jak wszyscy...
Od słowa do słowa wyszło,że wybieramy się na tą samą uczelnię.
I zarówno mi i jak i jemu wizja akademika nie bardzo pasuje do koncepcji studiowania...
Gdzieś w tle pojawiła się propozycja wynajęcie mieszkania.
Całkiem nieźle brzmi. Zawsze to ktoś znajomy...
A dziś...normalnie ściął mnie z nóg.
Pierwszy raz ktoś proponował mi spotkanie, spacer, w taki sposób.
Był lekko zakłopotany, jakby obawiający się odmowy...
A przy tym taki...
I w tym miejscu należy urwać rozważania, żeby za daleko się nie zapędzić.
Dodaj komentarz