No, no, no, drogie Kółko Feministek Blogowych. Nie lubię igieł, to fakt. Jakoś obecność obcego ciała we mnie słabo mnie rozbawia, tym bardziej, że ma ono ze mnie wyssać dość ważny dla organizmu \'płyn\'. Jak na dodatek słyszę, że lepiej wyprostować rękę, żeby igła nie przebiła żyły na wylot zaczyna świtać mi w głowie korespondencyjny sposób kończenia szkoły przez kobiecinę wykonującą zabieg... A w gwoli ścisłości oddawałem krew chyba dwa razy (nie mylić proszę z pobieraniem), więc miałem nieco z tym styczności... brrr....:/
Dotyk_Anioła
16 sierpnia 2006 o 14:46
:) Moje Kochanie chciało się wykazać dzielnościa i oddać krew... Jednak tak troszkę zasłabło jak zobaczyło taka gruba igłę, która miałaby przekłuc jego ciałko... Masz rację SILNA płeć :) Chociaż ja tez płakałam przy pobraniu, do czasu kiedy to stało się codziennoscia i juz sie nie boje...
Pozdrawiam serdecznie.
ja tam igiel sie nie boje, ale nie namierzam miec z nimi co dziennie stycznosci ;)
Pozdrawiam serdecznie.
Dodaj komentarz